sobota, 16 kwietnia 2011
Droga straszliwie się dłużyła. Jednak po kilku minutach ( kto wie, a może to były sekundy? ) z daleka zamajaczył niewielki budynek. Przyśpieszyłam. Kiedy znalazłam się dosyć blisko, warknęłam cicho. Zależało mi, by Jacob to usłyszał i wyszedł na zewnątrz. W końcu potrafi rozróżniać głosy. W szczególności Renesmee. Kiedy nie zauważyłam jakiejkolwiek reakcji, po prostu podeszłam do drzwi i zapukałam.
- Witaj Bello. Cóż cię do nas sprowadza? - Drzwi otworzył Billy.
No tak mogłam się domyślić, że Jake nie ma najnormalniej w świecie w domu.
- Cześć, Billy. Chciałam rozmawiać z Jacobem. Ale nie ma go.
- No tak, twój węch. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Sama do końca się z tym nie oswoiłam. A mogę wiedzieć gdzie jest Jake?
- Na plaży... ze sforą. Radzę Ci tam nie iść. Nie są już miło nastawieni do ciebie, kiedy nie pozwoliłaś Jacobowi spotykać się z Nessie. A właśnie, u was wszystko w porządku? - dodał zaniepokojony.
- Oczywiście. No dobrze, jednak udam się na plażę. Do zobaczenia, Billy. - pożegnałam się i puściłam się biegiem w kierunku plaży.
Biegłam krótko. Zaraz natrafiłam na zapach sfory. Byli oni na szczęście w ludzkiej postaci. Pierwszego z nich zauważyłam Setha.
- Cześć, Bella! Co u ciebie?
- Cześć, Seth. Ogólnie dobrze, oprócz tego, że specjalnie próbujecie mnie otoczyć.
- Zauważyłaś. - powiedział smutno.
- Trudno nie zauważyć, Seth.
- Bello, ja do ciebie i reszty twojej rodziny nic, a nic nie mam. Tylko wiesz, Sam nam każe...
- A on jest Alfą. Okej, rozumiem. Przekaż tylko Jacobowi, że dzisiaj ma szczęście. Nie umiem jeszcze walczyć, ale nie szkodzi. Emmett obiecał mnie nauczyć.
- Na pewno przekaże.
- Fajnie. Do zobaczenia!
Cholera! Czemu tak łatwo się poddałam? Mogłam przecież pójść do Jacoba, i wyjaśnić mu pewne sprawy, w sposób dość wyrafinowany i elegancki. Wycofałam się jednak z rezerwatu, i wróciłam do Charliego po Renesmee. Wzięłam ją do samochodu, i wróciliśmy do domu.
- Bello! Mogłaś mi powiedzieć o co ci chodziło wtedy na polanie! Zaraz bym cię nauczył! - Emmett był zawiedziony, że nie poinformowałam go po co mi umiejętność walki.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko pojadę do La Push.
- Ja również, nie. Ale mogłaś znaleźć tego kundla!
- Owszem, mogłam. Ale... pogadam z nim na osobności. Kiedy będę z nim walczyć zależy mi byśmy byli sami. Wiesz, Leah, Seth i reszta włączyli by się do walki. - wzdrygnęłam się na tą myśl.
- Masz dziwny tok rozumowania, Bello.
- Dzięki za komplement. - roześmiałam się.
Jednak zauważyłam, że Renesmee niecierpliwie czeka w moich ramionach. Całkowicie o tym zapomniałam. Weszłam z małą do domu Cullenów. Esme i Carlisle wraz z Tanya rozmawiali o diecie Nessie, a pozostali oglądali mecz w telewizorze.
- Edwardzie, moglibyśmy pójść do domu? Mam Ci coś do powiedzenia.
- Oczywiście, Bello. Jazz powiesz mi potem, która drużyna wygrała.
Wyszliśmy przed dom. Słońce mocno grzało, co było zadziwiające. Spojrzałam na Edwarda. Świecił się tak samo, jak wtedy na polance, kiedy byłam jeszcze człowiekiem. Gdy doszliśmy do domu, ułożyłam Renesmee do snu, była bardzo zmęczona po dniu u Charliego. My z Edwardem usiedliśmy na łóżku.
- Edwardzie...
- Tak, Bello?
- Bo martwię się o nasze metody wychowawcze. - wypaliłam.
- O metody wychowawcze? - Edward parsknął śmiechem. - Nasza córka to najbardziej rozpieszczona wampirzyca na świecie.
- Ale... tak mało czasu jej poświęcamy. Za kilka lat będzie już dorosła. Nie doświadczy prawdziwego dzieciństwa z matką i ojcem.
- Kochanie, przecież zajmujemy się nią najlepiej jak potrafimy.
- Owszem. Ale Rosalie zachowuje się jakby była jej matką. Karmi ją, myje, bawi się z nią... - zaczęłam wyliczać.
Jednak przerwał mi pocałunek Edwarda.
- Cicho tam. Na czym ja skończyłam...
Edward roześmiał się i porwał mnie w ramiona. Uwielbiałam chwilę, gdy byliśmy z Edwardem sam na sam. Ale miałam wyrzuty sumienia w stosunku do naszej córki. Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie minęło sporo czasu. Lada chwila miała obudzić się Renesmee. Położyliśmy się więc z Edwardem wygodnie, nasłuchując oznak, że Nessie już wstała. Jednak nasłuchiwałam niedokładnie. Przegapiłam chwilę gdy mała wstała i podeszła do nas. Więc roześmiałam się kiedy mała główka z tysiącami rudych loków wyłoniła się z prześcieradła i weszła do nas na łóżko. Przytuliłam ją mocno. To samo zrobił Edward.
- Pokażesz mamie, jak bawiłaś się u dziadka?
Mała pokiwała główką i przyłożyła swoją pulchną łapkę do mojego policzka. Pokazała mi jak bawili się kolorowymi świnkami, jak Nessie pięknie narysowała mnie, Edwarda, siebie i Charliego i podarowała mu ten obrazek. Zadowolona z siebie, skończyła pokazywać.
- Jestem głodna. Chodźmy na polowanie. - jęknęła nagle Renesmee.
- Dobrze, zaraz pójdziemy. - Edward pogłaskał małą po główce. - Szczerze, też bym coś zjadł. Bello, idziesz z nami?
- Co? Nie, mam sprawę do załatwienia.
- Bello, wszystko w porządku? - spytał zmartwiony Edward.
- Oczywiście.
- No dobrze. To idziemy. Do zobaczenia. - pocałował mnie przelotnie i wyszedł z pokoju.
To samo uczyniła Nessie. Przeciągnęłam się i wstałam. Spojrzałam na siebie. Nie wyglądałam najlepiej. Mimo mojej porcelanowej urody, wyglądałam jak przestarzała modelka. Pewnie jestem nietypowym wampirem jeśli tak wyglądam. No cóż, Edward i Renesmee nigdy się nie skarżyli. Więc ja też nie powinnam. Wybiegłam z naszego kamiennego domku i skierowałam się w stronę domu Esme i Carlisle. Węchem odszukałam Emmetta, siedział na werandzie i zawzięcie dyskutował o czymś z Rose. Nie wiem o czym, ponieważ jak tylko mnie wyczuli przerwali dyskusję.
- Cześć. Emmett, gotowy? - powiedziałam wesoło. - Rose, Nessie jest na polowaniu. Wróci niedługo.
- Wiem. - warknęła. - Emmett, przemyśl to. To najlepsza decyzja z możliwym.
Zmroziła mnie wzrokiem i znikła wewnątrz domu. Co ją ugryzło? Zawsze starała się być miła dla mnie, Renesmee i całej rodziny.
- Okej, gotowa? - zapytał podekscytowany Emmett.
Właśnie wtedy obok nas przemknął Jasper.
- Ejj, Jazz. Zostajesz.
- Emmett, nie mam czasu na głupoty. - jęknął chłopak. - Co tym razem?
- Bella, chce nauczyć się walczyć.
- Ahh, Bella chce się nauczyć walczyć... Dobrze pomogę Ci ją nauczyć. Usiądź, Bello na trawie i obserwuj nas.
Kiwnęłam głową i posłusznie usiadłam. Chłopacy zaczęli walczyć. Starałam się wszystko zapamiętać, pod jakim kątem uderzali i w jakie miejsca. W końcu Jasper zwyciężył.
- No, Bello. Zapamiętałaś coś? - kiwnęłam głową. - Świetnie, teraz proszę, spróbuj z Emmettem.
Walka z nim szła mi całkiem nieźle. Kilka razy powaliłam go na ziemie, ale on nie był mi dłużny.
- Zmień kąt. Nie, nie w to miejsce! Świetnie! Nie uciekaj! Mocniej, mocniej! - dorzucał co chwilę Jasper.
Kiedy walka się skoczyła ( remis. ) miałam stoczyć następną z Jasperem. Bił lżej od Emmetta, ale umiał tysiące najróżniejszych chwytów.
- Mocniej, Bella mocniej! Z całej siły! W twarz! - teraz komentatorem był Emm.
Walka znów zakończyła się remisem. Byłam dumna ze swoich postępów. Nie wiedziałam, że ich pokonam.
- Bello, wiedz, że było bez forów. Naprawdę jesteś dobra. Gratulacje. - powiedział zdumiony Jasper. - A teraz muszę iść na polowanie.
Byłam z siebie bardzo dumna. Nie wiedziałam, że jestem taka dobra. Jeszcze Jasper powiedział, że to było bez forów.. Jestem gotowa by się z nim zmierzyć. Z kieszeni dżinsów wyciągnęłam komórkę, wybrałam numer Jacoba.
- Halo?
- Las. Koło Cullenów. Za godzinę. Pożałujesz jak przyjdziesz z kimś. Obiecuję. - powiedziałam do słuchawki groźnie i rozłączyłam się.
Teraz wystarczy tylko czekać...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz