- Mamo. - Rozespana Nessie wgramoliła się na moje łóżko. - Chcę do Jacoba!
- Potem. - Mruknęłam z lekka podenerwowana. - Idź się ubierz i pójdziemy do Carlisle.
Moja córka z niesmakiem podniosła się z łóżka i opuściła pokój. Wiedziałam, że od kilku dni zachowuję się okropnie odciągając małą od Jacoba. Miałam jednak dosyć, że znał lepiej moją córkę od mnie samej. Ba! Już Edward znał ją lepiej! Wiedziałam, że Jacob strada zmysły, gdy jest tak daleko Renesmee. Ona też nie była tym zachwycona. Jednak była pokornym dzieckiem i wykonywała moje polecenia. Wszyscy byli zachwyceni, że wreszcie mamy dziewczynkę na własność. Edward był szczęśliwy, że wygoniłam Jacoba z domu Cullenów. Na początku myślałam, że się polubili, ale nie. Oni nigdy się raczej nie polubią. Jednak najwięcej z tego wszystkiego zyskała Rosalie. Ma teraz małą na wyłączność. My z Edwardem widzimy ją jakieś 3 godziny dziennie. No i oczywiście wtedy kiedy śpi.
- Mamo. - Nessie pojawiła się przy mnie nie wiadomo kiedy. - Idziemy? Chcę coś powiedzieć tacie.
- A mi nie powiesz? - zapytałam. Owszem, jemu powie. Ale na litość, matce już nie?!
- Ale... chciałabym mamusiu. Ale wiem, że jesteś zdenerwowana... A to na pewno cię nie uspokoi.
- Ale Nessie. - przytuliłam córkę. - Chcę wiedzieć. Denerwuje mnie to, że nie czuję się jak matka. Twoją matką raczej jest Rose.
- Niee... - dziewczynka pokiwała głową - Ona jest ciocią. No dobrze, powiem Ci.
Podniosła rączkę i powoli przyłożyła mi ją do mojego policzka. Przed oczami ukazał mi się widok Jacoba. Jacob kiedy karmi małą. Kiedy bawi się z nią. Kiedy czyta jej bajkę na dobranoc. Całujący ją w policzek i obiecujący, że jutro się spotkają... I... koniec. Zrozumiałam co to znaczy. Usłyszała nieme pytanie córki.
- Nie wiem skarbie. - Wychrypiałam. Wiedziałam jednak, że jest za bardzo inteligentna i wie, że to moja wina, że nie bywa już u nas.
- Chodźmy już do dziadka. - powiedziała Renesmee, zaciskają rączki w piąstkę. - Chciałam zapytać się taty, czy nauczy mnie chodzić po drzewach. Bo ty, mamo masz za słabą cierpliwość do nowicjuszy. - zachichotała.
Pokiwałam głową. Wzięłam małą na barana ( nienawidzi biegać, kiedy nie chcę się z nią ścigać. ) i pognałam do domu. Wchodząc do niego, poczułam niespodziewany zapach. Owszem znałam go, ale nie spodziewałam, się, że nas odwiedzi.
- Witajcie! Bello, Renesmee! Jakże dawno Was nie widziałam. - Tanya była w świetnym humorze. - Przyjechałam by zaprosić Was wszystkich na wesele Kate. Żeni się z Eleazerem!
- To naprawdę świetnie! - Nessie była zadowolona, że znowu zobaczyła Tanye. - Szkoda ciociu, że przyjechałaś sama. Chętnie zobaczyłabym ciocię Kate i wujka Eleazara.
- Niedługo zobaczysz całe wujostwo! Wszyscy są zaproszeni na wesele. Bello, dobrze się czujesz? - Tanya zmarszczyła czoło.
- Tak,tak. - powiedziałam pośpiesznie. - Zamyśliłam się odrobinkę. Przepraszam, chciałam udać się na polowanie. Jeżeli można chciałabym by towarzyszył mi tylko Emmett. - podkreśliłam słowo tylko. - Emmett, bardzo proszę. A ty Rosalie może razem z Tanya i Esme zabierzcie Nessie na spacer.
Wszyscy skinęli głowami a my z Emmettem opuściliśmy pokój. Czułam na sobie spojrzenie Emmetta. Kiedy oddaliliśmy się dostatecznie daleko od domu, by nikt nas nie słyszał, zapytałam Emmetta.
- Emmett, teraz jesteśmy taką jakby rodziną, prawda? A rodzina wykonuje sobie przysługi.
- Owszem. - Emmett roześmiał się. - Wiem do czego pijesz, Bello. Ale ja nic dla ciebie nie zrobię. Edward zabił by mnie za to.
- Ale to taka maleńka przysługa.
- Jak maleńka?
- Taka tyci-tyci... Proszę!
- Jeżeli taka tyci-tyci to dobrze. Ale coś za coś. - uśmiechnął się. - Jak wrócimy z polowania, przez pół doby będziemy się siłować. Aż wygram. Bez forów.
- O nie! Twoje przysługi nigdy nie są małe. - jęknęłam.
- Być może. Co więc mam dla ciebie zrobić, Bello?
- Naucz mnie walczyć! - wypaliłam.
Chyba nie tego spodziewał się Emmett.
- Zgoda...? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Ale Edward nie może się dowiedzieć.
Odbyło się więc bez zbędnych ceregieli. I dobrze. Dotarliśmy na małą polankę. Było na niej kilka łosi. Nic więcej. Wróciłam więc z polowania spragniona. Chciałam jak najszybciej zacząć to przeklęte siłowanie na rękę, a potem pojechać do Charliego. Wyobrażałam sobie jak bardzo stęsknił się za mną i swoją wnuczką. Kiedy tylko znaleźliśmy się na posiadłości Cullenów, Emmett pognał po drewniany pieniek. Zaczęliśmy się siłować. Po naszym starciu pognałam po Renesmee. Jednak widok zdenerwowanej Rose mnie zdziwił. O co mogły się pokłócić? Esme i Tanya były bardzo spokojne. Nie mogło więc chodzi o nie. Zobaczyłam jednak smutno minę Nessie i od razu się domyśliłam.
- O nie! - jęknęłam biorąc córeczkę na ręce. - Kotuś... Ciii...
Mała chlipała tak, że cała moja bluzka w oka mgnieniu stała się mokra. Kiedy moja córka uspokoiła się, poprosiłam ją by poszła do Edwarda. Wtedy zostałam sama z Rosalie, Esme i Tanya.
- Co się stało? Czemu moja córka płakała?
- Bo.. Rose powiedziała kilka słów za dużo. Nic więcej. - Powiedziała Esme, patrząc smutno na Rosalie.
- To jego wina... - syknęła w odpowiedzi dziewczyna. - To ten kundel. Zaczął się szwendać w okolicy...
- Mała chciała pójść do niego. Jednak Rose nie chciała jej puścić... Pewnie się domyślasz co było dalej...
- Tak rozumiem. Rosalie, dobrze postąpiłaś, że ją do niego nie puściłaś. Mam dosyć, że zna Renesmee lepiej od nas wszystkich. Rozumiem, że to wpojenie, ale nie pojmuje czemu nikomu innemu nie daje jej dotykać?
Pokręciłam głową. Wtedy spostrzegłam Renesmee czekającą aż pojedziemy. Uśmiechnęłam się do niej i złapałam ją za rączkę.
- Dobrze, my już jedziemy. Do zobaczenia.
Razem z Nessie wsiadłyśmy do auta Edwarda. Ciągle nie mogę przyzwyczaić się do samochodu " Poślubnego ". Zwinie zapięłam małą pasami i wróciłam na swoje miejsce. Przez większość drogi patrzyłam jak stopniowo zamykają się powieki Renesmee. Zanim zdołałam zaparkować auto, na ganku pojawił się Charlie.
- Renesmee! Bella! Ale miła niespodzianka! - powiedział Charlie dochodząc do nas i wyciągając ręce w kierunku małej.
- Witaj, tato. Postanowiłam wpaść, bo zaniedbuję cię ostatnio.
- To nie ma znaczenia. Teraz musisz gotować Nessie i Edwardowi. A właśnie, gdzie Edward? - dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Edward postanowił coś ugotować. Od rana siedzi z Alice w kuchni.
- Ciekawe czy to będzie coś jadalnego... Proszę, nie stójcie na ganku.
Renesmee zwinnie wydostała się z ramion Charliego i weszła do domu. Wiele się pozmieniało. Nad kominkiem, gdzie poprzednio wisiały moje zdjęcia i świadectwa, zawisły zdjęcia Nessie. Na lodówce wisiała kartka z produktami zakupionymi przez Sue. Byli już oficjalnie parą więc była już stałym gościem w domu Charliego. Na półkach w salonie stały gliniane świnki, większość pomalowana na czerwono. Świnki to ulubione zabawki małej zaraz po kolekcji figurek od Jacoba. Zajęłam miejsca przy stole w kuchni, gdzie krzesła ( o dziwo. ) były w stanie nienaruszonym.
- Renesmee, jesteś głodna? A może ty Bello coś zjesz? - zapytał Charlie troskliwym tonem.
- Nie dziękujemy. Jesteśmy świeżo po śniadaniu. Chyba, że Nessie zgłodniała?
- Niee, dziękuję. - pokiwała ze wstrętem głową. - Jestem najedzona.
Ukryłam uśmieszek. Cokolwiek Charlie czy Sue by przygotowali mała i tak nie ruszy. Nie dziwię jej się, mi też to wszystko nie smakuje. Nie był zadowolony z tego, że nic u niego nie jemy. Charlie sądzi, że jesteśmy chude. ( o dziwo, po naszym weselu przytyłam 5 kilo, a teraz nie mogę nic z moją wagą zrobić. )
- No więc co u was? Opowiadajcie.
- Wszystko dobrze, dziękujemy. Wszyscy bardzo troskliwie opiekujemy się Renesmee. A co u Ciebie, tato?
- Ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze. Ale martwi mnie zachowanie Jake. Dzwoni kilka razy tygodniowo i pyta się czy jesteś. Dokładniej: czy jest Nessie. - Charlie spojrzał na mnie. - Pokłóciliście się?
- Nie, skąd. Nadal bardzo się lubimy. Jednak... jest bardzo przywiązany do małej. To nie jest miłe, kiedy przesiaduje cały dzień w domu Carlisle. My widzimy Renesmee jakieś trzy godziny na dobę.
- Czyli go wygoniłaś. - stwierdził.
- Ogólnie rzecz biorąc, tak jest.
- To całe towarzystwo Edwarda ma na ciebie zły wpływ, skarbie.
Skrzywiłam się na dźwięk słowa Skarbie. Tak dawno nie używał go w stosunku do mnie. Dla niego nie byłam już Bellą. Dla niego byłam Isabellą i to tylko dlatego, że mam męża i dziecko. Ba! Tak mnie traktuje, jakby nie wiedział, że mam tylko niecałe 21 lat.
- Tak? Nie uważam. - Odparłam oschle.
- Zrobiłaś się... inna. Taka dziwna. Nie ma w tobie już nic ze starej Belli.
- Ja się nie zmieniłam. To, że jestem mężatką i mam dziecko nic nie zmienia. Ciągle jestem Bellą. I choć nazywam się Cullen, dla ciebie i mamy zawsze powinnam być Bellą Swan.
- Okej, okej. Tak tylko mi się powiedziało. - mruknął. - Już jedziesz? - dodał, kiedy wstałam.
- Owszem... mam sprawę do załatwienia. Popilnujesz Renesmee?
- Jasne, Bells. Jedź i się nie martw. Będzie fajnie, prawda Nessie?
- Oczywiście. Jedź mamo. Do zobaczenia!
- No dobrze. - powiedziałam. - Dzięki, tato. Do zobaczenia!
Kiedy wyszłam z domu Charliego, weszłam do dość dużego lasu. Kiedy znalazłam się już całkiem daleko, że nikt prócz Nessie, nie mógłby mnie zauważyć, puściłam się biegiem. Musiałam go znaleźć i wyjaśnić mu parę spraw...
- Emmett, teraz jesteśmy taką jakby rodziną, prawda? A rodzina wykonuje sobie przysługi.
- Owszem. - Emmett roześmiał się. - Wiem do czego pijesz, Bello. Ale ja nic dla ciebie nie zrobię. Edward zabił by mnie za to.
- Ale to taka maleńka przysługa.
- Jak maleńka?
- Taka tyci-tyci... Proszę!
- Jeżeli taka tyci-tyci to dobrze. Ale coś za coś. - uśmiechnął się. - Jak wrócimy z polowania, przez pół doby będziemy się siłować. Aż wygram. Bez forów.
- O nie! Twoje przysługi nigdy nie są małe. - jęknęłam.
- Być może. Co więc mam dla ciebie zrobić, Bello?
- Naucz mnie walczyć! - wypaliłam.
Chyba nie tego spodziewał się Emmett.
- Zgoda...? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Ale Edward nie może się dowiedzieć.
Odbyło się więc bez zbędnych ceregieli. I dobrze. Dotarliśmy na małą polankę. Było na niej kilka łosi. Nic więcej. Wróciłam więc z polowania spragniona. Chciałam jak najszybciej zacząć to przeklęte siłowanie na rękę, a potem pojechać do Charliego. Wyobrażałam sobie jak bardzo stęsknił się za mną i swoją wnuczką. Kiedy tylko znaleźliśmy się na posiadłości Cullenów, Emmett pognał po drewniany pieniek. Zaczęliśmy się siłować. Po naszym starciu pognałam po Renesmee. Jednak widok zdenerwowanej Rose mnie zdziwił. O co mogły się pokłócić? Esme i Tanya były bardzo spokojne. Nie mogło więc chodzi o nie. Zobaczyłam jednak smutno minę Nessie i od razu się domyśliłam.
- O nie! - jęknęłam biorąc córeczkę na ręce. - Kotuś... Ciii...
Mała chlipała tak, że cała moja bluzka w oka mgnieniu stała się mokra. Kiedy moja córka uspokoiła się, poprosiłam ją by poszła do Edwarda. Wtedy zostałam sama z Rosalie, Esme i Tanya.
- Co się stało? Czemu moja córka płakała?
- Bo.. Rose powiedziała kilka słów za dużo. Nic więcej. - Powiedziała Esme, patrząc smutno na Rosalie.
- To jego wina... - syknęła w odpowiedzi dziewczyna. - To ten kundel. Zaczął się szwendać w okolicy...
- Mała chciała pójść do niego. Jednak Rose nie chciała jej puścić... Pewnie się domyślasz co było dalej...
- Tak rozumiem. Rosalie, dobrze postąpiłaś, że ją do niego nie puściłaś. Mam dosyć, że zna Renesmee lepiej od nas wszystkich. Rozumiem, że to wpojenie, ale nie pojmuje czemu nikomu innemu nie daje jej dotykać?
Pokręciłam głową. Wtedy spostrzegłam Renesmee czekającą aż pojedziemy. Uśmiechnęłam się do niej i złapałam ją za rączkę.
- Dobrze, my już jedziemy. Do zobaczenia.
Razem z Nessie wsiadłyśmy do auta Edwarda. Ciągle nie mogę przyzwyczaić się do samochodu " Poślubnego ". Zwinie zapięłam małą pasami i wróciłam na swoje miejsce. Przez większość drogi patrzyłam jak stopniowo zamykają się powieki Renesmee. Zanim zdołałam zaparkować auto, na ganku pojawił się Charlie.
- Renesmee! Bella! Ale miła niespodzianka! - powiedział Charlie dochodząc do nas i wyciągając ręce w kierunku małej.
- Witaj, tato. Postanowiłam wpaść, bo zaniedbuję cię ostatnio.
- To nie ma znaczenia. Teraz musisz gotować Nessie i Edwardowi. A właśnie, gdzie Edward? - dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Edward postanowił coś ugotować. Od rana siedzi z Alice w kuchni.
- Ciekawe czy to będzie coś jadalnego... Proszę, nie stójcie na ganku.
Renesmee zwinnie wydostała się z ramion Charliego i weszła do domu. Wiele się pozmieniało. Nad kominkiem, gdzie poprzednio wisiały moje zdjęcia i świadectwa, zawisły zdjęcia Nessie. Na lodówce wisiała kartka z produktami zakupionymi przez Sue. Byli już oficjalnie parą więc była już stałym gościem w domu Charliego. Na półkach w salonie stały gliniane świnki, większość pomalowana na czerwono. Świnki to ulubione zabawki małej zaraz po kolekcji figurek od Jacoba. Zajęłam miejsca przy stole w kuchni, gdzie krzesła ( o dziwo. ) były w stanie nienaruszonym.
- Renesmee, jesteś głodna? A może ty Bello coś zjesz? - zapytał Charlie troskliwym tonem.
- Nie dziękujemy. Jesteśmy świeżo po śniadaniu. Chyba, że Nessie zgłodniała?
- Niee, dziękuję. - pokiwała ze wstrętem głową. - Jestem najedzona.
Ukryłam uśmieszek. Cokolwiek Charlie czy Sue by przygotowali mała i tak nie ruszy. Nie dziwię jej się, mi też to wszystko nie smakuje. Nie był zadowolony z tego, że nic u niego nie jemy. Charlie sądzi, że jesteśmy chude. ( o dziwo, po naszym weselu przytyłam 5 kilo, a teraz nie mogę nic z moją wagą zrobić. )
- No więc co u was? Opowiadajcie.
- Wszystko dobrze, dziękujemy. Wszyscy bardzo troskliwie opiekujemy się Renesmee. A co u Ciebie, tato?
- Ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze. Ale martwi mnie zachowanie Jake. Dzwoni kilka razy tygodniowo i pyta się czy jesteś. Dokładniej: czy jest Nessie. - Charlie spojrzał na mnie. - Pokłóciliście się?
- Nie, skąd. Nadal bardzo się lubimy. Jednak... jest bardzo przywiązany do małej. To nie jest miłe, kiedy przesiaduje cały dzień w domu Carlisle. My widzimy Renesmee jakieś trzy godziny na dobę.
- Czyli go wygoniłaś. - stwierdził.
- Ogólnie rzecz biorąc, tak jest.
- To całe towarzystwo Edwarda ma na ciebie zły wpływ, skarbie.
Skrzywiłam się na dźwięk słowa Skarbie. Tak dawno nie używał go w stosunku do mnie. Dla niego nie byłam już Bellą. Dla niego byłam Isabellą i to tylko dlatego, że mam męża i dziecko. Ba! Tak mnie traktuje, jakby nie wiedział, że mam tylko niecałe 21 lat.
- Tak? Nie uważam. - Odparłam oschle.
- Zrobiłaś się... inna. Taka dziwna. Nie ma w tobie już nic ze starej Belli.
- Ja się nie zmieniłam. To, że jestem mężatką i mam dziecko nic nie zmienia. Ciągle jestem Bellą. I choć nazywam się Cullen, dla ciebie i mamy zawsze powinnam być Bellą Swan.
- Okej, okej. Tak tylko mi się powiedziało. - mruknął. - Już jedziesz? - dodał, kiedy wstałam.
- Owszem... mam sprawę do załatwienia. Popilnujesz Renesmee?
- Jasne, Bells. Jedź i się nie martw. Będzie fajnie, prawda Nessie?
- Oczywiście. Jedź mamo. Do zobaczenia!
- No dobrze. - powiedziałam. - Dzięki, tato. Do zobaczenia!
Kiedy wyszłam z domu Charliego, weszłam do dość dużego lasu. Kiedy znalazłam się już całkiem daleko, że nikt prócz Nessie, nie mógłby mnie zauważyć, puściłam się biegiem. Musiałam go znaleźć i wyjaśnić mu parę spraw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz